Właściwie każdy właściciel psa ma pojęcie, czym jest warunkowanie klasyczne i instrumentalne. To dwa aspekty skojarzeniowego uczenia się, w którym zwierzę kojarzy element lub cechę środowiska z innym, niepowiązanym elementem. Na przykład odgłos otwierania lodówki i jedzenie. Dźwięk syren i następujący po nim wybuch – i tak dalej. Warunkowanie klasyczne polega na skojarzeniu obojętnego bodźca z konkretnym efektem. Warunkowanie instrumentalne ma na celu powiązanie zachowania zwierzaka z wynikiem – karą albo nagrodą. Obydwa te warunkowania są używane w szkoleniu klikerowym – warunkuje się klasycznie dźwięk klikera z pożywieniem tak, by pies po usłyszeniu kliknięcia spodziewał się nagrody. Komend i sztuczek uczy się poprzez naprowadzenie lub wyłapywanie konkretnych zachowań psa i zaznaczanie ich klikiem i nagrodą – kliker wprowadzany jest po to, by precyzyjnie zaznaczyć interesujące nas zachowanie. To znamy. Wiemy też z lekcji biologii, że to Iwan Pawłow rozpoczął badania nad warunkowaniem klasycznym. Psy Pawłowa i te sprawy. W jednym z lepszych podręczników do biologii pod redakcją Campbella (z racji studiów takowy posiadam i polecam) czytamy: „rosyjski fizjolog Iwan Pawłow przeprowadził pierwsze eksperymenty związane z warunkowaniem klasycznym. Wykazał on, że jeśli zawsze zadzwonił dzwonkiem tuż przed karmieniem psa, to pies w końcu zaczął się ślinić na sam dźwięk dzwonka, oczekując na pokarm”. To oczywiste, w sumie nudne i nad czym tu się rozwodzić?
Spokojnie, nudno nie będzie – już przybywam z odsieczą. Od dawna zastanawiałam się bowiem, jak to miało wyglądać – Pawłow publikował swoje wyniki na zasadzie „pies się ślinił” i „pies się nie ślinił”? Publikacje naukowe tak nie wyglądają. Im więcej w nich cyferek i tabelek, tym lepiej. Poza tym, ten eksperyment wydaje się bardzo niewinny. Zbyt niewinny… Przeczucia mnie nie myliły, a wszelkie wątpliwości rozwiała książka Oesera „Człowiek i pies. Historia przyjaźni”.
Może najpierw o Pawłowie. Ten rosyjski naukowiec był fizjologiem, zatem badał procesy zachodzące w żywym organizmie. Anatom może sobie rozkroić trupa i opisać, co widzi. Dla fizjologii martwe ciało nie stanowi żadnej informacji, bo interesuje ją, co się dzieje w środku – a dzieje się tylko, gdy badany obiekt żyje. Już to powinno was zaniepokoić. Wikipedia podaje, że badacz wcześniej o mało nie został duchownym, jednak – na szczęście dla nauki i na nieszczęście swych psów – trafił na książkę o działaniu mózgu i postanowił poświęcić życie naukom przyrodniczym. Tak to się zaczyna. W 1904 roku Pawłow dostaje Nagrodę Nobla, to zwieńczenie wielu lat intensywnej pracy.
Pawłow był naukowcem z krwi i kości i nie zadowalał go prosty opis badanego zjawiska. Potrzebował konkretów. Psy, tak lakonicznie opisywane przez podręczniki biologii, były poddawane szeregowi „przygotowań” do eksperymentu – w tym celu należało chirurgicznie wydobyć kanał ślinianki na zewnątrz ciała i umieścić go w menzurce. Zwierzęta śliniły się na widok pokarmu, a ślina spływała do naczynia, dzięki czemu łatwo było zmierzyć jej objętość. Cyferki, tabelki… Do pomiaru pies musiał stać spokojnie, także nieodłącznym elementem tego doświadczenia był stojak, na którym krępowano zwierzę tak, by nie mogło się ruszać. Część psów znosiła to z niesamowitym spokojem, a część odmawiała współpracy, nie przyjmowała pokarmu i umierała z głodu.
Inne badania Pawłowa były bardziej drastyczne, ale o nich nie przeczytamy w licealnych podręcznikach do biologii. Nie będę was katować dokładniejszym opisem, jeśli chcecie – sięgnijcie po książkę Oesera. Dodam tylko, że Pawłow postanowił otrzymywać sok żołądkowy w dużych ilościach. Jak to zrobić? Pobierając z żołądka. W jaki sposób? Ano, przyda się tu rurka, prowadząca na zewnątrz ciała… Dobra, dobra! Już kończę. Wspomnę jeszcze o jego badaniach trzustki czy mózgu. Wszystkie przeprowadzone metodą wiwisekcji – czyli na żywym organizmie.
Pryska mit dobrego naukowca Pawłowa, dzwoniącego dzwonkiem i karmiącego swoje psy, prawda? Badacz zmarł w 1936 roku, trudno więc nawet zbić niesmak stwierdzeniem „ale to było tak dawno, inne czasy!”. Doświadczenia na psach i innych zwierzętach powodowały i nadal powodują u nich cierpienie, nieraz ogromne. Trzeba mieć tego świadomość. Pawłow nie był jedynym naukowcem, który stosował metodę wiwisekcji w swoich badaniach. Była bardzo powszechna w jego i wcześniejszych czasach. Dzięki niej poznaliśmy także działanie układu krążenia oraz wiele funkcji mózgu, na „małpiej” zasadzie: coś zepsuję i sprawdzę, co przez to nie działa. Nie można nie docenić wkładu, jaki zwierzęta nieświadomie wniosły w naukę. I dlatego chyba tak bardzo irytuje mnie, gdy ktoś twierdzi, że dla psów i innych zwierząt nie ma miejsca w „ludzkim społeczeństwie”. Cała nasza medycyna i wiele dziedzin biologii opiera się właśnie na badaniach na zwierzętach. Skoro nie chcemy ich w naszym świecie – byłoby fair odrzucić wszystko, co dzięki nim zyskaliśmy. A to już nie brzmi tak dobrze, nawet dla „psich hejterów”.