Pogoda nie sprzyja psiarzom: wilgotno, deszcz siąpi z nieba, błoto i kałuże przeszkadzają w wygodnym marszu… A psy wracają nieziemsko brudne ze spaceru. Jak wiadomo, nie zwalnia to właścicieli z wyprowadzenia swoich pupili z domu. Także i my ze sforą dziarsko maszerujemy do parku mimo złośliwej i zupełnie nieświątecznej aury. Lokujemy się na jednym końcu sporej polanki, na drugim końcu – pani z goldenem. Byliśmy tam około 40 minut, po których moje psy były wyczerpane… Kątem oka obserwowałam tamtą parkę, która spędziła w parku mniej więcej tyle czasu, co my. Właścicielka uroczego retrievera spotkała znajomego i zaczęła z nim rozmawiać. W tym czasie golden węszył, człapał, trącał ją nosem, na końcu usiadł zrezygnowany i tak został – około 20 minut mókł z nieszczęśliwą miną. Domyślam się, że jego pani wróciła z parku i obwieściła domownikom (a może i facebookowiczom), że była na długim spacerze ze swoim psem. Myślę, że on sam wyniósł z tego tylko mokre futerko…
Co my robiliśmy w tym czasie? Standardowo: rzuty piłeczką, powtórka posłuszeństwa, sztuczki. Moje stadko też nie lubi wilgoci i średnio chętnie się rusza w taką pogodę, dlatego muszę włożyć o wiele więcej starań, żeby je wybiegać i zmęczyć. Dodatkowo więc chowałam im rękawiczkę (w liściach, w trawie, na niskich gałęziach krzaków czy drzew) i nakłaniałam do poszukiwań. Warto na spacerach mieć jakieś gorsze, dziurawe rękawiczki, które do tego się nadają! Chowanie piłki z jakiegoś powodu jest mniejszą atrakcją… Odnalezione długie konary albo gałęzie opierałam o drzewa, tworząc prowizoryczne hopki. Wystarczą takie 3-4 plus jakiś pniak do wskakiwania – mamy mini-tor przeszkód. A gdy psiaki mimo starań zawąchiwały się i wydawały się nieskore do figli, uciekałam im i chowałam się za drzewo. Oj, wtedy dopiero pędziły i zapominały o deszczu i błocie!
I tylko krótkie rzuty oka na biednego goldena psuły mi radosny nastrój. Nie ma nic złego w rozmowie ze znajomym w czasie spaceru z psem. Ale przecież nie byłoby trudno zabrać ze sobą piłkę i rzucać pupilowi, żeby też coś z tego wyjścia wyniósł. Nie tylko ich mam tu na myśli – nieraz spotykam znajomych z psami podczas przechadzek z moją sforką. Ich psy widząc piłeczkę w pysku Frotka lub w mojej ręce wariują z radości, kradną nam zabawki, uciekają z nią… Przecież to wspaniały wstęp do wspólnej zabawy z właścicielem! Na pytanie, dlaczego owi znajomi nie biorą ze sobą zabawki, dostaję machnięcie ręki w odpowiedzi. „A, bo on i tak nie przynosi”, „zawsze zapominam”, „a po co? Przecież może biegać luzem” i tak dalej. Niezmiennie mnie to dziwi, bo widzą oni wyraźnie, jak ich psy cieszą się na nasz widok, jak chętnie się z nami bawią – i jak są niezadowolone, gdy pan idzie dalej (albo zostają z nami, gdy ten odchodzi). Właściciele nieraz narzekają na to, że ich pies nieposłuszny, a kiedy czworonóg daje im wyraźny znak, jaka zabawa jest dla niego największą atrakcją i nagrodą – ignorują to. Bardzo łatwo jest przeoczyć to, co psy do nas mówią, a przecież wystarczy tylko trochę zwrócić uwagę na zwierzaka na spacerze, zamiast zatapiać się w myślach czy rozmowie telefonicznej.
Takie ponure myśli mnie dopadły, odpowiednie dla tej szaroburej aury. Także z tego powodu, że gdy próbowałam zwołać psiarzy z mojego miasta na wspólny spacer i trening posłuszeństwa… Zgłosiła się jedna osoba. To niepokojące, ale też dające do myślenia – może wciąż nie wierzymy, że wyjście z psem może być czymś więcej niż przykrym obowiązkiem? Może jednak brakuje jakiejś edukacji – choćby za pomocą gazet czy telewizji – która pokazałaby, że aktywność z psem jest dla każdego? Na pokazach dogfrisbee czy agility zbiera się ogromna publiczność – zwykle ludzi, którzy sami mają psy. Jak to jest, że wracają potem do domu i swojego pupila zabierają na dwadzieścia minut przechadzki wokoł bloku? Lenistwo, niewiedza? Naprawdę nie mają ochoty sprawdzić, jakie możliwości drzemią w ich psie? To trudne pytania, może bez odpowiedzi. Biorąc jednak pod uwagę rosnącą popularność sportów kynologicznych i psich szkółek, mogę mieć nadzieję, że jednak nasza mentalność pod tym względem się zmienia. I o tym postaram się pamiętać, gdy znów spotkam znudzonego i smutnego psiaka u boku rozgadanego właściciela.
A tutaj znalazłam całkowicie darmowe pomysły na urozmaicenie psu spaceru – YouTube przychodzi z pomocą, gdy nam zabraknie weny: