Chyba każdego psiarza nachodzą czasem momenty zwątpienia – zarówno w swoje umiejętności wychowawcze czy szkoleniowe, jak i w swojego psa. Regres czy zastój w nauce, powrót zachowania, które od dawna staramy się wyeliminować, czy choćby zwykłe porównanie naszego zwierzaka do innego… i przestaje nam się chcieć cokolwiek robić z psem. Nie zliczę, ile razy załamywałam ręce, gdy pracowałam nad wyprowadzeniem Frotka z agresji i wszystko szło na marne, gdy kolejny raz zaatakował nas pies. I ile łez przyszło mi wylać, gdy żmudna resocjalizacja zdziczałej Chibi sypała się całkiem, bo dziecko postanowiło ją przejechać rowerkiem lub ktoś próbował ją drażnić dla hecy. Czasem żaden dostrzegalny zewnętrzny czynnik nie wpływa na zachowanie psa – Hera ma niekiedy taki przeskok, że zaczyna się daleko oddalać i aż pali się, żeby gdzieś zwiać. Wałkowanie przywołania, szkolenia, treningi, zabawy w tropienie czy chowanie zabawki… Na co to wszystko, skoro ZNÓW coś jest nie tak? Znacie to?
W momentach naszego lub psiego kryzysu jest jednak trochę rzeczy o których warto pamiętać. Takich oczywistości, które łatwo pominąć, gdy zalewa nas fala złości lub rozżalenia. I które chcę wypunktować tak samo dla Was, jak i dla siebie samej!
1. Pies ma prawo mieć gorsze dni.
Niby wiemy o tym, że pies to nie robocik do wykonywania komend. Zgadzamy się, że może mieć zły nastrój albo po prostu być obolały, ale… Dlaczego nagle odmawia najprostszych rzeczy? Zapomniał wałkowanego od 5 lat siadu? Bez żartów!
Myślę, że każdy z nas ma czasem taki stan, że najprostsze rzeczy do zrobienia wydają się nagle bardzo trudne. Nie widzę powodu, dla którego pies nie mógłby się czuć podobnie. Czy to, że zwierzę nie skarży się na ból głowy, oznacza, że tego bólu nie czuje? Frustracja, gdy okazuje się, że mamy nagle regres w czymś, nad czym pracujemy z psem od dłuższego czasu, jest całkowicie zrozumiała. Warto jednak wtedy odpuścić i zająć się czymś innym, łatwiejszym dla psa. Czasem nawet skrócić spacer, gdy widzimy, że irytacja bierze nad nami górę i psuje relacje. Często tak jest, gdy pracujemy nad lękami psa albo agresją wobec pobratymców. Zamiast bić się w myślach, że nie umiemy psa wychować, a może to z nim coś jest nie tak i dlaczego nie może być normalny… Lepiej odsapnąć chwilę w domu, a potem pobawić się z psem w szukanie smakołyków ukrytych w pokoju. Może się okazać, że pies się zrelaksuje, a następnego dnia znów będzie łatwiej nam z nim pracować.
2. Szkolenie, nauka i praca z psem procentują dopiero po jakimś czasie.
Szczególnie trzeba o tym pamiętać, gdy ma się młodego psa lub niedawno przygarniętego zwierzaka o trudnej przeszłości. Wszystkie działania, które włożymy w wychowanie i naukę naszego zwierzaka, to pewien bagaż, z którego on zacznie czerpać dopiero po czasie.
Nie wraca na wołanie i zawsze wybiera psich kumpli? Jasne, jest młodym i knąbrnym zwierzakiem. Ale jeśli zarzucimy pracę nad przywołaniem i uznamy, że „on tak ma”, to pozbawiamy siebie i psa jednej z najważniejszych umiejętności – wracania na wołanie. Zazwyczaj z wiekiem psy zaczynają mniej interesować się innymi psami, a wałkowane „do mnie” zaczyna brać górę. Warto było ćwiczyć?
Podobnie jest z psami lękliwymi, lekko zdziczałymi. Tutaj naprawdę trzeba czasu, by resocjalizacja dała rezultaty. Moja Chibi, dziki szczeniak z działek, tak naprawdę dopiero w wieku około 6 lat zaczęła być wspaniałym psem. Praca z nią była nieraz koszmarem, bo była wyjątkowo uciążliwa: szukała ciągle pretekstu do ucieczki, strasznie ciągnęła na smyczy, potrafiła kogoś obszczekać, a z drugiej strony – obcy ludzie, dźwięki czy psy przerażały ją i powodowały „zawieszkę” – suczka sztywniała i nie reagowała na nic. Dzień w dzień wałkowane posłuszeństwo, zabawy w tropienie, długie spacery – przez długi czas miałam wrażenie, że to nic nie daje, a pies i tak robi to, co chce (miała wtedy ksywę „diablica”!). Z czasem jednak zaczęłam zauważać postępy. Teraz Chibi jest karna, szybciej się „włącza”, nawet gdy się przestraszy i chętnie się bawi.
Także w kwestii agresji czy nadmiernego pobudzenia psa trzeba znaleźć w sobie pokłady silnej woli i nie poddawać się, gdy początkowo wydaje się, że po psie wszystko spływa…
3. Oczywiście, zdarzają się potknięcia.
I będą się zdarzać do końca życia. Głupia sytuacja, bo pies oduczony pogoni za rowerem nagle sobie coś ubzdura i poleci obszczekać rowerzystę. Obszczeka innego psa, mimo że już tego nie robił – i tak dalej. Wtedy warto zaopatrzyć się w słowo „przepraszam” i pomyśleć, że nie ma na świecie osoby, która nie popełnia błędów. Każda taka sytuacja to tylko przypomnienie, że nasz zwierzak nie uczy się czegoś raz na zawsze, tylko ciągle się zmienia i musimy wciąż przypominać mu o zasadach ludzkiego świata.
Czasem obawiamy się oceny innych, dlatego wzbraniamy się przed pójściem na kurs szkolenia czy trening w klubie sportowym. Boimy się, że pies nas nie będzie słuchał, że się zbłaźnimy… W zasadzie nie ma na to szans. Na takich kursach każdy skupia się głównie na swoim psie, więc nie będzie nas oceniał. I chyba nie ma psiarza, który nie miałby za sobą niemiłych przeżyć związanych z niesubordynacją swojego zwierzaka!
4. Pomyślmy o szkoleniu jako o rozwoju relacji psa z właścicielem, naszym psio-ludzkim eksperymencie, a nie sposobie na uzyskanie posłusznego zwierzaka.
Spotykam takie osoby bardzo często – chcą „wyszkolić psa”. Chcą zrobić to raz, a porządnie, i mieć spokój przez resztę życia.
Jaka jest granica wyszkolenia psa? Ile komend i w jakim stopniu musi umieć, by być „wyszkolonym”? I czy „wytrenowany” pies musi być już zawsze nieomylny?
Na pewno pomyśleliście, że nie ma szans tak po prostu na zawsze wyszkolić psa. Ćwiczenia trzeba powtarzać, odświeżać psu pamięć, a czasem zwrócić uwagę na to, że pojawił się w otoczeniu nowy element, który wybija psa z rytmu (nowy psi domownik, przeprowadzka do innego miejsca, zmiana miejsc spacerowych) i utrudnia posłuszeństwo. Psy słabo generalizują i każdy nieznany czynnik może poskutkować gorszym reagowaniem na komendy. Musimy znów przećwiczyć stare zasady w nowych warunkach, żeby pies załapał, że nadal wymaga się od niego tego samego.
Wiemy to, a jednak łatwo nam się zdenerwować na psa, który nagle „głuchnie”, gdy pierwszy raz pojedzie nad jezioro lub gdy pojawi się w jego otoczeniu inny, obcy pies…
Nasz pies nigdy nie będzie wyszkolony na amen – i bardzo dobrze! To zmusza nas do uważności. Każde potknięcie i porażka sygnalizuje, że musimy nad czymś popracować. Zarówno właściciel, jak i pies, ciągle się zmieniają, odbierają różnorodne bodźce, doświadczają nowych rzeczy i dlatego ciągle musimy pracować nad naszą relacją. Nauka komend i sztuczek oraz trenowanie psich sportów to proces ciągły, który pozwala nam na coraz lepsze poznanie i docieranie się.
5. Spójrzmy czasem za siebie.
Zazwyczaj mamy wzrok utkwiony w osobach przed nami. Ich psy są lepiej wyszkolone, one poświęcają im więcej czasu. Podróżują z nimi, a nam na to nie pozwalają finanse. Trenują agility, a my nie mamy dojazdu. Ich psy jakoś potrafią ładnie chodzić na smyczy, a ten mój… i tak dalej.
A teraz spójrzmy za siebie – ile osób zazdrości nam, że nasz pies przynosi zawsze zabawkę? Albo nie prowokuje kłótni z innymi psami? Zna podstawowe komendy? Czy też ktoś obwinia się, że nie ma możliwości, by chodzić z psem na tak długie spacery jak my?
Jeśli angażujemy się w jakieś działanie – czy to opieka nad psem, wymagająca praca, hobby – zwykle znajdujemy się w środku szeregu. Przed nami jest sporo osób lepszych niż my. I zazwyczaj patrzymy na ich plecy, co nas dołuje. A jednak dla dużej ilości osób, tych z tyłu, to my jesteśmy ekspertami – bo ich pies w ogóle już nie słucha, bo my umiemy psa nauczyć, a oni nie mają cierpliwości i tak dalej. Oczywiście, nie chodzi mi teraz o schadenfreude (radość z czyjegoś smutku), ale o to, by choć trochę docenić siebie, swoją pracę i…
6. Doceń swojego psa.
Codziennie pomyśl o jego cechach, które lubisz. O tym, czego nie robi, a mógłby (jakże łatwo o tym zapomnieć!) – nie niszczy w domu, nie sika na meble, nie gryzie znajomych… O tym, jaki jest: radosny albo raczej poważny, energiczny albo opanowany, przyjazny dla świata albo lojalny wobec nas – każda z tych cech ma swoje plusy. I o tym, jaką relację udało wam się wypracować, ile rzeczy razem nauczyć, ile przygód przeżyć. Każdy pies jest inny i każda para opiekun-czworonóg tworzy unikalną, właściwą tylko im nić porozumienia. To truizm, ale warto o tym pamiętać. Szczególnie, gdy ten wredny pies znowu coś nabroi…;)