Kynokultura

Pies w kulturze i nauce

Po co targasz ze sobą te psy?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jesioniki 2014

Mam fajnych znajomych – nigdy nie zadali mi tego pytania, gdy informowałam ich, że wspólny wyjazd oczywiście wchodzi w grę, ale pod warunkiem, że nie przeszkadza im obecność moich dwóch kudłaczy. Domyślam się, że nieraz chodziło im po głowie, ale taktownie woleli zachować je dla siebie. Wielkimi krokami zbliża się czas różnorakich wyjazdów, wypadów i wycieczek. Małych i większych eskapad. Dla świadomych właścicieli psów jest oczywiste, że pakują zwierzaki do auta czy pociągu i ruszają w Polskę czy świat właśnie z nimi. Pomijając problemy natury „nie mam z kim zostawić psa” – bo często nasza rodzina czy psi hotel są na wyciągnięcie ręki – po co to robimy? Mogę odpowiedzieć za siebie. Być może nie jest to wcale takie oczywiste 😉

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ślęża 2014

Powód pierwszy – aktywność

W tym przypadku moja własna. Przyznaję bez bicia, jestem osobą, która nie znosi spać do późna. Nie jestem też fanką długich posiadówek przy piwie czy wielogodzinnych sesji oglądania seriali… Uff, skoro wyznałam ten grzech, mogę przejść do sedna. Psy to mój pretekst i motywator do ruchu. Nieraz nasi towarzysze wyjazdu po kilkugodzinnym zwiedzaniu najchętniej zalegliby bez ruchu. Jak więc wytłumaczyć debatującym nad szklanką złocistego napoju znajomym, że mimo wcześniejszego łażenia znów chce się pójść na spacer? Albo oznajmić zaspanym leniuchom, że o ósmej godzinie ma się ochotę na przebieżkę? Obecność czworonogów to świetny pretekst, by wyjść z pensjonatu, ba!, zachęcić całe towarzystwo do ruchu. A podczas wyjazdu bez znajomych ośmiela do eksplorowania otoczenia na własną rękę, nawet jeśli druga połówka chce trochę odpocząć lub gdy podróżuje się w pojedynkę (nie licząc psiaków).

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jesioniki 2014

Powód drugi – nieśmiałość

I tutaj to też moja cecha, niestety. Nowe miejsce, spotykani na ulicy nieznajomi, którzy chętnie zagajają, nieraz nieznane mi zwyczaje miejscowych – to wszystko działa trochę onieśmielająco. Psy są świetnym sposobem na przełamanie pierwszych lodów, zagadanie do kogoś, a nieraz nawiązanie znajomości – bo ktoś także przyjechał z psiakiem i nasze zwierzaki chętnie się razem pobawią. Pamiętam pierwszy dzień w Grzybowie koło Kołobrzegu, kiedy podbiegła do nas na plaży urocza goldenka i psiaki zaczęły się ganiać. Jej właściciel okazał się psim pasjonatem, który działał na rzecz utworzenia psich plaż w Kołobrzegu i okolicy. Na pewno nie zaczęlibyśmy rozmawiać, gdyby nie psy! Zresztą, wie to też każdy, kto podróżował pociągiem. Zwykle do przedziału, który zajmujemy z psiakami, dosiadają się psiolubne osoby. Podróż od razu mija szybciej, gdy mamy przyjemne towarzystwo do rozmów (o psach, oczywiście).

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jesioniki 2014

Powód trzeci – niepokój

Oczywiście, nasza rodzina doskonale zajmie się psem. Z wyjazdu wrócimy stęsknieni do naszego rozanielonego pieseczka, który z niewyjaśnionych przyczyn zapomniał, co to znaczy „siad” i jakoś dziwnie przypomina kształtem bardziej futrzaną kulkę niż psa… Psi hotelik to oczywiście świetna opcja, tylko jakoś nie pamiętamy tych fajnych widoków z wakacji, bo podczas wędrówki zastanawialiśmy się, czy nasz pies nie ogłosił głodówki z tęsknoty i jak się czuje. Jasne, wiemy, że dobrze, ale… Należę do tych właścicieli, którzy lubią wiedzieć, co dzieje się z ich psem i mieć na niego oko. Czasem to dobrze, czasem źle – z bezpsich wakacji w Irlandii pamiętam głównie szalejące po plażach psy i myśli „ale moje futrzaki by miały ubaw!”. I uroczego wyżłopsiaka, który postanowił nas sprowadzić na plażę w dół klifów. Myśleliśmy, że może coś się stało i prowadzi nas do rannego właściciela (tamtejszy krajobraz nastraja do takich wyobrażeń!), jednak spryciarzowi chodziło o rzucanie mu kamyków i badyli do wody. Ciekawe, ile ludzi tak nabrał… Ale to już inna historia. Czasem podróż bez psa jest dobrą opcją, jeżeli jedziemy w miejsca nieprzyjazne psom czy wiemy, że będziemy zbyt zajęci, by zwierzakiem się zająć. Niekiedy warto pojechać samemu, by za naszym czworonogiem zwyczajnie zatęsknić. Ale tak szczerze… Wyjazd bez psa jest niepełny. Po prostu.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Grzybowo 2013

Powód czwarty – eksploracja

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam pokazywać moim psom nowe miejsca. Widzieć ich zdziwienie, zachłyśnięcie się zapachami i tropami z obcego terenu, zapalczywe obwąchiwanie wszystkiego wokół… Wyjazd nad morze dwa lata temu był dla mnie podwójnie ważny. Dlatego, że dawno nie byłam nad morzem i brakowało mi tego bezkresu i poczucia wolności. Ale tak naprawdę chciałam pokazać moim psiakom morze. I zobaczyć ich reakcję – tak jak podejrzewałam, były zachwycone (woda jak woda, ale tyyyyle piachu do ganiania!). Herę najbardziej interesowały wisiorki z dużych muszli zawieszone na bazarach w Kołobrzegu. Oglądała je przez długie minuty, próbowała dotknąć pyszczkiem i chyba nie umiała zatrybić, co to za ustrojstwo. W górach za to hitem numer jeden były spływające w dół potoki, ale trudno się dziwić, zważywszy na panujący wtedy ukrop. W każdym razie, psy nadają wyjazdom inną perspektywę i uczą nas zauważać rzeczy, na które zwykle nawet byśmy nie spojrzeli (głównie stoiska z hot dogami, ale tśśś, niech będzie romantycznie).

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Jesioniki 2014

Powód piąty – świadomość

Tu już będzie trochę poważniej. Często wraca do mnie myśl, że psiaki żyją – w porównaniu z ludźmi – naprawdę krótko. Tak naprawdę nie mamy zbyt wiele czasu, aby się nimi nacieszyć. Im są starsze, tym są cudowniejsze – bardziej świadome, rozumne, nastawione na nas. Odchodzą w momencie, gdy znają nas na wylot, a my kochamy je nad życie. Ta świadomość jest bolesna, ale z drugiej strony – daje motywację do poznawania naszego psa i cieszenia się każdą wspólną chwilą. A nic tak w tym nie pomaga, jak wspólne wypady w nowe miejsca. Często powtarzane zdanie z wiersza Wisławy Szymborskiej tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono pasuje tu jak ulał. Każdy wyjazd to sytuacja nowa, czasem trudna, czasem stresująca – i dla nas, i dla psa. Przeżywanie razem tych chwil, pokonywanie przeszkód i barier (niekiedy wynikających z niechęci miejscowych do zwierząt), a czasem rezygnacja z pewnych usług czy atrakcji turystycznych ze względu na naszego zwierzaka – to sprawdzian dla więzi opiekuna z psem. Przyznaję, że moje psy ułatwiają wszelkie takie wyrzeczenia. Są tak pocieszne i wnoszą w każdy wyjazd tyle radości dzięki swoim szaleństwom albo głupim pomysłom, że trudno nawet być smętnym, że nie możemy zwiedzić jakichś zabytków.

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Grzybowo 2013

Tak, wiem, że wyjazdy z psami mają też swoje ciemne strony – między innymi walizkę z psią karmą i akcesoriami, która jest dwa razy większa od naszej, załadowanej ciuchami i niezbędnymi rzeczami… Jednak tych wszystkich niedogodności się nie pamięta, gdy wspomina się wszelkie wypady. Zostają wrażenia, emocje, wspomnienia i wzmocniona więź z psem.

 

Co do wspomnień… Na początku pisałam o moich fajnych znajomych. Muszę przyznać, że mi się udali. Podczas wypadu w góry Heratce spodobało się łóżko na wysokich nogach. Co noc kopała sobie pod nim fikcyjną norkę, stękając i mrucząc pod nosem – i trwało to nieraz długą chwilę, podczas której każdy z czteroosobowej i jeszczejednopsiej załogi miał ochotę co najmniej pozbawić herciowy zadek ogona i kazać jej położyć się gdziekolwiek, do jasnej cholery. Jednak Hera wróciła z wyjazdu ze swoim puchatym ogonkiem, co tylko świadczy o niebywałej wyrozumiałości moich towarzyszy podróży.  Takiego towarzystwa Wam życzę podczas wszelkich wypadów! 😉

  • nixie od piesmorris.eu

    dokładnie tak! 5x tak 🙂

  • http://urlopnaetacie.pl/ Aleksandra z urlopnaetacie.pl

    Taaaaak <3 Święte słowa! Poza tym zatęskiniłabym się za Luśką na śmierć! Nie potrafię sobie wyobrazić jak moglibyśmy teraz wyjechać bez niej 🙂 Świetny wpis!

Informacje

Wpis opublikowany 20 kwietnia, 2015 przez w Z życia wzięte.